Tagi

, ,

„Siedem Płomieni Nieba” to cykl uzupełniający „Ósmą Wolę”. Dlaczego więc od niego zaczęłam? Pomyślałam, że spojrzenie na część bohaterów ze względu na ich pozycję będzie dobrym wstępem do historii o Aki. Może ich Wam przybliży, a może da jakiś obraz, który „Ósma Wola” zweryfikuje. Na początek pan niezależny.

„Stojąca zawsze na uboczu, dumna Chmura, która chroni rodzinę ze swojego niezależnego stanowiska i niczemu nie pozwala się związać”

Ludzie często zazdrościli chmurom. Niebo było takie wielkie i mogły po nim podróżować bez końca. Wolność, której nie ograniczały nakazy i zakazy. Były tak bardzo zróżnicowane. Białe, puszyste obłoki cicho sunące po nieboskłonie, stworzone z wielu poszarpanych warstw, ciemne, olbrzymie zapowiadające zmianę pogody. Niekiedy przesłaniały słońce, innym razem współgrały z nim, wzbudzały deszcz i burzę, ale zawsze były wolne i niezależne.
Weszła na dach i rozejrzała się. Ciepłe promienie słońca muskały jej twarz, choć na niebie dostrzegła też kilka chmur leniwie sunących w swoją stronę. Uśmiechnęła się, widząc jasnowłosą sylwetkę, która przysiadła na skraju nadbudówki. Tylko ona mogła go zobaczyć, kolejny uśmiech był dla niego, ale jak dawniej nawet jeśli zobaczył, nie zwrócił na nią uwagi. Weszła na górę i usłyszała:
– Powinnaś być na lekcjach.
– Zagryziesz mnie za to na śmierć?
Szare spojrzenie Hibariego w ogóle jej nie przestraszyło. Nie miał powodu atakować, więc usiadła obok leżącego chłopaka bez najmniejszego skrępowania.
– Powinienem.
– Nie bijesz dziewczyn.
– Taka jesteś tego pewna?
– Sprawdziłam – uśmiechnęła się. – Poza tym masz dobre serce, choć nadal jesteś groźny. Tyle wystarcza, by większość schodziła ci z drogi.
– Po co tu przyszłaś?
– Popatrzeć na chmury. To dobre miejsce do obserwacji.
Przez chwilę milczeli. Może Hibari miał nadzieję, że dziewczyna da sobie spokój i wróci na lekcje, a może przestał się nią przejmować. W końcu już pierwszego dnia w Namimori zwróciła na siebie uwagę pomimo chłodu, którym ją obdarzył. Tym się w ogóle nie przejęła.
– Kim jesteś? – zapytał jakiś czas później.
– Mówiłam już. Nazywam się Aki i przysłano mnie, abym miała oko na nowych posiadaczy Pierścieni Vongoli.
– Nie o to pytam.
Uśmiechnęła się i spojrzała na Alaude’ego, który obserwował ich bez większego zainteresowania. Wcale się nie zdziwiła, że Hibari dostrzegł, że coś ukrywa. Był niezależną Chmurą i ze swojego stanowiska widział więcej. Patrzył na rzeczywistość inaczej niż pozostali Strażnicy.
– Tyle ci wystarczy, Kyoya.
– Nie myśl sobie, że zaciągniesz mnie do bandy tego roślinożercy.
– Już w niej jesteś – zaśmiała się. – Masz Pierścień Chmury, więc należysz do „bandy tego roślinożercy”.
– Zawsze mogę się go pozbyć.
– Puste słowa, w które oboje nie wierzymy. Jest zbyt przydatny, żebyś miał go sobie odpuścić. Niezależna, dumna, opanowana Chmura, która broni rodziny ze swojego stanowiska, ale nigdy naprawdę się z nią nie brata. Sam, ale nie samotny.
– Sądzisz, że tak dobrze mnie znasz? – zapytał z nutą rozbawienia i ciekawości.
– Widzę i wyciągam wnioski.
– Wracaj na lekcje, zjawo.
Zaśmiała się. Widziała, jak Alaude kręci głową. W sumie nie musiał nic mówić, wystarczyła odrobina intuicji i obserwacji.
– Zjawo? Próbujesz mnie obrazić?
– Ja też widzę i wyciągam wnioski.
– I twierdzisz, że jestem duchem? – zaśmiała się znów. – Jestem tak samo materialna i ciepła jak ty.
Na moment przyłożyła dłoń do jego policzka. Poczuł miękkość jej skóry i ciepło ciała. Mimo to skrzywił się, nie był przyzwyczajony do dotyku drugiego człowieka.
– Czujesz to, prawda? Jak więc mogę być zjawą?
– Zabierz rękę – odparł obojętnie.
– Wybacz – uśmiechnęła się lekko i spełniła prośbę. – Jeśli potrzebujesz jeszcze jakiegoś dowodu na moje istnienie, możesz przyłożyć dłoń do mojego serca i sprawdzić, czy bije. Nie obrażę się.
– Nie jesteś tym, za kogo się podajesz.
– Kiedyś wam wszystkim opowiem, ale dziś jeszcze na to za wcześnie.
– Nie jestem zainteresowany twoją historią.
– Zdaję sobie z tego sprawę.
Ułożyła się na plecach tak, aby nie naruszać jego sfery osobistej, i patrzyła w chmury. Nie musiała z nim rozmawiać i oboje doskonale to czuli. Nie zajmowała zbyt wiele miejsca, dopasowywała się do Strażników, pozostając gdzieś na granicy. Wiedziała, jak postępować z Hibarim i cieszyła się, że mimo wszystko została przez niego zaakceptowana. Nawet jeśli dość często słyszała, że zagryzie ją na śmierć.