Tagi

Tsuna powoli przysypiał, choć usilnie próbował słuchać nauczyciela. Nic jednak nie mógł na to poradzić, że był senny. Nie mógł zasnąć, a Reborn zerwał go godzinę przed czasem, bo niby zegarek sam się przestawił. Tsuna w ogóle w to nie wierzył. Nie miał pojęcia, o co znowu chodziło Arcobaleno. W ogóle dziwnie się ostatnio zachowywał. Efektem była nieudolna próba niezaśnięcia na lekcji.
W któryś momencie poczuł szturchnięcie w plecy. Obrócił się do uśmiechniętej Aki.
– Liczę na owocną współpracę – powiedziała cicho.
– Co? – zapytał niezbyt przytomnie.
– Spałeś, co? Mamy do zrobienia wspólny projekt. Na przerwie ci wyjaśnię – mrugnęła do niego.
– Przepraszam.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i wskazała, żeby się odwrócił. Nie chciała, żeby oberwał od nauczyciela. Wystarczy, że jedna para oczu patrzyła na nich nieprzychylnie.
Nie zdążyła niczego wyjaśnić, bo niemal równo z dzwonkiem przy jej ławce znalazł się Gokudera. Nie miał najciekawszej miny, odkąd usłyszał, że jemu w parze przypadł Yamamoto, a Tsunie Aki.
– Zamień się ze mną – zażądał.
Dziewczyna oparła podbródek na dłoni, przyglądając się Gokuderze. Wiedziała, że to się zdarzy. Taki podział w ogóle mu nie odpowiadał, a nadal traktował ją obcesowo.
– Czemu miałabym? – zapytała. – To polecenie nauczyciela.
– Nie obchodzi mnie to. Jestem Prawą Ręką Dziesiątego i to ja pomogę mu z tym projektem. Ty możesz sobie robić z Yamamoto.
– Nie przemawia do mnie ten argument. Zresztą żadna z ciebie Prawa Ręka – wzruszyła ramionami.
– Ty…
– Wiesz, skoro czegoś ode mnie chcesz, powinieneś być dla mnie milszy. Może udzieliłabym ci wtedy tego przywileju.
Na jej usta wpłynął prowokujący uśmieszek, który tylko bardziej go rozdrażnił. Wiedział, że nie zmusi jej do tego żadną groźbą, a naprawdę nie chciał bić dziewczyny. Jeszcze tak nisko nie upadł, choć ona prosiła się o porządne lanie za to igranie z nim. Doskonale też wiedział, czego pragnie. Miał się ugiąć i poprosić, aby się z nim zamieniła. Nie miał jednak pewności, czy nie postawi innych żądań, a nie zamierzał ulegać jej kaprysom. To byłoby poniżej jego godności.
Zacisnął zęby ku jej rozbawieniu. Celem Aki nie było upokorzenie Strażnika Burzy, ale nauczenie go pokory wobec innych. Tłumaczenie mu słowami, że powinien dbać też o innych, którzy zbierają się wokół Tsuny, nie pomoże, bo chłopak tego nie zrozumie. Dopiero poczucie pewnych rzeczy na własnej skórze da oczekiwane efekty. Lepiej to zrobić na takich drobnych rzeczach niż stawiać go w obliczu walki o życie bądź śmierć. To była przykra ostateczność, do której nie chciała się uciekać. Nie potrafiła być tak okrutna. A może po prostu nie chciała, wiedząc, ile może ich to kosztować.
– Przecież możemy zrobić oba projekty razem – zauważył Takeshi.
– Właśnie, Yamamoto ma rację – poparł go Tsuna.
Nie miał pojęcia, jak rozsądzić Aki i Gokuderę tak, aby oboje byli zadowoleni. Nie panował nad nimi ani odrobinę. Dobrze było mieć Strażnika Deszczu pod ręką, zawsze umiał rozładować napięcie.
– Skoro Dziesiątemu to odpowiada – mruknął Gokudera.
Nie do końca mu się to spodobało, ale był to jakiś kompromis, który mógł przyjąć. Zawsze może później dokonać wymiany i w efekcie oddać projekt stworzony oficjalnie razem z Sawadą.
– Możecie to zrobić u nas – odezwał się ktoś jeszcze.
– Reborn!
Arcobaleno Słońca wskoczył na ławkę Aki tak, aby wszyscy mogli go zobaczyć. Dziewczyna nie pokazała po sobie zaskoczenia, jeśli je poczuła.
– Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie pokazywał się w szkole? – zapytał Tsuna. – I nie rozporządzaj moim domem, jak ci się podoba.
– Dobry pomysł – uznała Aki, ignorując protesty Sawady.
Obaj Strażnicy kiwnęli głowami na zgodę. I tak zawsze spotykali się właśnie u Tsuny, to już stało się naturalne, a oni czuli się dobrze w tym miejscu. Na ten moment nie potrzebowali innej „bazy” dla rodziny.
– Może być – mruknął Gokudera.
– Hayato, pamiętaj, że musisz być dla mnie miły, jeśli czegoś chcesz – mrugnęła do niego Aki.
– Chciałabyś – prychnął z wyższością.
– Oczywiście, że bym chciała – uśmiechnęła się. – Dla sojuszników należy być miłym.
– Aki, proszę – jęknął Tsuna. – Wystarczy.
– Oczywiście, Decimo.
Przyłożyła palec do ust, poważniejąc. Ta niewielka zmiana sprawiła, że Gokudera też odpuścił. W sumie osiągnął cel. Przygotuje projekt wraz z Dziesiątym, a balast w postaci Yamamota i tej dziewuchy był nieznośną okolicznością, którą musiał zaakceptować, skoro szef chce ich obok. Jakoś to przetrwa.
Do Sawadów poszli od razu po lekcjach. Yamamoto nie miał dzisiaj treningu, więc nie opóźniał ich w projektach. Zdążyli nawet zabrać kilka książek ze szkolnej biblioteki, które miały ułatwić im zadanie – okazało się, że Aki nieźle się orientuje w tym temacie. Nie odpowiedziała jednak, skąd ta wiedza. Następna z wielu jej tajemnic, których nie mogli na razie rozwikłać.
Na szczęście w domu nie było Bianchi, siostry Gokudery, która mieszkała tu na wzgląd na Reborna. Hayato bowiem mdlał za każdym razem, gdy ją widział, co było spowodowane traumą z dzieciństwa, kiedy to Bianchi karmiła go swymi zatrutymi ciasteczkami. Tym razem udało im się uniknąć przykrego spotkania rodzeństwa.
Za to zjawiły się dzieciaki, chcąc zobaczyć, kto przyszedł. Lambo od razu pociągnął Aki za rękaw, do którego z trudem dosięgał.
– Ej, ej, pokaż jeszcze jakąś sztuczkę – zażądał.
– Nie wzięłam wstążki – uśmiechnęła się przepraszająco. – Następnym razem.
– To chociaż się z nami pobaw – nie ustępował malec.
– Nie mamy czasu na zabawy, głupia krowo – warknął na niego Hayato.
– Sam jesteś głupi, Głupodera!
– Ty mały!
Lambo zaczął uciekać, prowokując Hayato do gonitwy za sobą. Tsuna westchnął ciężko. Naprawdę nie wiedział, jakim sposobem tych dwóch mogłoby się kiedyś dogadać. Nie potrafił ich w ogóle uspokoić. I to on ma być ich szefem? Jakieś żarty.
– Hayato, bawić się będziecie później – odezwała się Aki, ratując sytuację.
Chłopak warknął coś pod nosem, ale zaprzestał gonitwy za Lambo, nim ten zdążył zrobić sobie krzywdę. Teraz malec znów spojrzał wyczekująco na Aki.
– Chcę się z tobą bawić – oznajmił doniośle.
– Muszę odmówić, Lambo, ale obiecuję, że następnym razem pokażę ci coś fajnego – uśmiechnęła się. – Umowa stoi?
Malec zastanowił się przez chwilę. Ostatnim razem dziewczyna była naprawdę obiecującą towarzyszką zabaw, a teraz powstrzymała tego głupiego Gokuderę przed pogonią za nim. Chyba mógł się na to zgodzić.
– A przyniesiesz jakieś słodycze? – zapytał.
– Lambo! – Tsunie się to nie spodobało. – Nie wyciągaj od innych słodyczy!
– Przyniosę, ale pod jednym warunkiem – zgodziła się Aki. – Nie będziesz nam dzisiaj przeszkadzał. W zamian przyniosę włoskie słodycze.
Chłopiec aż krzyknął z radości. Ostatnia paczka od rodziny Bovino przyszła już dawno, więc zdążył zjeść wszystkie łakocie. Taka umowa była dla niego korzystna. Po chwili odbiegł wraz z I-Pin i Fuutą, żeby pobawić się na zewnątrz. Zrobi wszystko, aby dostać te słodycze.
– Łał.
Tylko tyle udało się Tsunie wykrztusić. Nieważne, jak się starał uspokoić Lamba, ten po chwili znów robił to samo. W ogóle nie słuchał, a Aki potrzebowała tylko kilku chwil, żeby nakłonić Strażnika Błyskawicy do swoich racji.
– Każdy głupi może zrobić coś takiego – prychnął Gokudera.
– Tak? – zdziwiła się dziewczyna. – Więc następnym razem ustąpię ci pola.
– Sugerujesz, że jestem głupi? – warknął.
– W żadnym wypadku. Myślę raczej, że lider Strażników i Prawa Ręka z łatwością poradzi sobie z czymś tak banalnym – uśmiechnęła się chytrze.
– Oczywiście. To bułka z masłem.
Wszyscy doskonale wiedzieli, że w tym przypadku to nie będzie takie proste. Gokudera prędzej by malca zabił, niż uspokoił, od początku reagował na niego wręcz alergicznie i nie potrafił traktować go łagodniej. I nieważne, co Reborn mówił o ich atrybutach, może Burza i Błyskawica były tożsame, ale nie tych dwóch.
– Chodźmy na górę – zaproponował Tsuna.
– Nieźle radzisz sobie z dziećmi – zauważył Yamamoto. – Masz młodsze rodzeństwo?
– Powiedzmy, że miałam – uśmiechnęła się lekko. – Do każdego należy mieć indywidualne podejście, jeśli chce się, żeby ta osoba zrobiła, co chcemy – mrugnęła do Gokudery.
Po chwili pomknęła po schodach, śmiejąc się na wrzaski Hayato, który miał dosyć jej zaczepek. Gdyby Yamamoto go nie złapał, pewnie pognałby za nią z kolejnymi groźbami. Lepiej dać mu chwilę. Gdy Strażnik Burzy się trochę uspokoił, dołączyli do Aki i zaczęli rozkładać książki. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie dziewczyny, by groźby rozpoczęły się na nowo.
Aki rozsiadła się na blacie biurka i kiwała głową, lekceważąc wrzaski Gokudery. Uśmiechała się przy tym uroczo, pogłębiając furię chłopaka. Yamamoto cały czas strzegł przyjaciela przed niechybnym rzuceniem się na złotooką.
– Narwany niczym G – stwierdziła w końcu.
Tylko ona mogła dostrzec sylwetki Pierwszego Pokolenia. Strażnik Burzy westchnął ciężko na to, co jego młody sukcesor właśnie wyprawiał. Aki uśmiechnęła się teraz do niego ponad ramieniem pieklącego się Gokudery.
– Ty mi tu z G nie wyjeżdżaj.
– Też taki był – odparła spokojnie. – Zamiast się uspokoić, pomyśleć, parł do akcji, jakby go stado diabłów goniło.
G posłał jej powątpiewające spojrzenie, na które się roześmiała.
– Taka prawda – dodała.
– I z czego rżysz? – warknął Gokudera.
– Z niczego – odparła, nie zamierzając im tego tłumaczyć.
Zeskoczyła z biurka i podeszła do okna, opierając się o parapet. Westchnęła. Już nie było jej do śmiechu. Tylko ona mogła dostrzec, że Wola Pierścienia Burzy podeszła do niej i otuliła ramionami. Tylko ona to czuła.
– Aki? – odezwał się Tsuna.
Widział nagłą zmianę w jej zachowaniu i trochę go to niepokoiło.
– Tak, Decimo?
– Skąd tak dużo wiesz o pierwszej generacji?
– Kiedyś wszystko ci opowiem, Decimo. Obiecuję.
– Ciągle mówisz „kiedyś”. Wiem, że znasz nas od niedawna i na coś szykujesz tę wiedzę, ale to trochę… – zastanowił się nad odpowiednim słowem.
– „Denerwujące”? – podsunęła.
Nadal uparcie wpatrywała się w okno, nie chcąc, by odczytali emocje pojawiające się na jej twarzy. Miała wrażenie, że popada w melancholię. I to z jakiego powodu? Tak bardzo ich przypominali. Chwilami było to aż bolesne.
– Nie chodzi o to, jak długo was znam – odezwała się, nim odpowiedział. – Po prostu pewne historie potrzebują odpowiednich warunków: odpowiedniego nastroju, uwagi słuchaczy, gotowości opowiadającego. To właśnie taka historia. Jest dla mnie bardzo cenna i obawiam się, jak ją przyjmiecie. Bądź jeszcze przez chwile cierpliwy, Decimo.
– Wybacz, że pytałem po raz kolejny – odparł.
– W porządku – odwróciła się do nich z uśmiechem. – Masz prawo być ciekawy i zaniepokojony brakiem odpowiedzi. Pewnie też tak bym się czuła na twoim miejscu.
– Więc tym bardziej możesz nam już powiedzieć – mruknął Hayato.
– Aki ma swoje powody, Gokudera – przypomniał mu Tsuna. – Nie będziemy więcej naciskać.
Dziewczynę na chwilę zatkało. Wyrozumiałość, zaufanie i pełna akceptacja Sawady były czymś tak rzadkim nawet wśród ludzi obdarzonych Płomieniem Nieba. Przez moment miała wrażenie, że rozmawia z całkiem kimś innym. Spojrzała na Wolę Pierścienia Nieba i poczuła łzy w kącikach oczu. Szybko je odgoniła, z oblicza Giotta odczytując to, co chciałby jej powiedzieć.
– Jesteś zupełnie jak Primo – powiedziała cicho. – Też o nic nie pytał, jeśli nie chciało się mówić.
Tsuna nie wiedział, co odpowiedzieć zaskoczony zmianą, jaką zobaczył w Aki. Dostrzegł łzy w kącikach jej oczu i przeraził się, że doprowadził ją czymś do płaczu, a przecież tego nie chciał. Dopiero uśmiech sprawił, że zrozumiał, że Aki czuje się szczęśliwa, widząc te podobieństwa. Zastanawiało go, ile twarzy ma ta dziewczyna. Wobec każdej osoby zachowywała się nieco inaczej, uwypuklając w sobie te cechy, które pozwalały osiągnąć jej cel. Miał wrażenie, że przez cały ten czas grała kolejne role, a dopiero teraz, w tym momencie, zobaczył ją prawdziwą. Nieco samotną, przygniecioną cenną historią, której jeszcze im nie zdradziła, ale szczęśliwą, że może być tu z nimi. Chciał ją widzieć taką częściej, zrozumieć jej postępowanie. Gry, w które grała z jego Strażnikami, wcale nie były potrzebne. Nie było mowy, żeby ją odrzucili. Już była częścią ich grupy i gdyby zniknęła, odczuliby bolesną pustkę.
– Bierzmy się do pracy – zaproponowała Aki. – Hayato, rozdzielisz zadania?
– Dziesiąty powinien rozdzielać zadania – odparł.
– Myślę, że teraz zrobisz to lepiej – odpowiedział niepewnie Tsuna. – Ty i Aki lepiej orientujecie się w tych tematach ode mnie. Proszę.
W Strażniku Burzy natychmiast dokonała się zmiana i zabrał się do pracy. O dziwo nie podszedł do tego złośliwie, ale rozdzielił problemy do rozwiązania według tego, co dana osoba mogła zrobić samodzielnie. Wszyscy byli pod wrażeniem, że rzadko mogą podziwiać całkiem inną stronę chłopaka. Może kiedyś ta będzie dominująca.
Za oknem zaczął padać deszcz. Aki spojrzała tęsknie na zachmurzone, mokre niebo. Słyszała melodię graną przez Wolę Strażnika Deszczu i nuciła cicho do niej. Swoją część już skończyła, więc mogła oddać się wspomnieniom. Takie chwile przynosiły ukojenie i spokój. Nie mogła wrócić do tego, co było, ale przyszłość nie wydawała się już taka straszna. Chwilami uśmiechała się pod nosem na rozmowę pierwszej generacji. Powstrzymywała się jednak przed dołączeniem na wzgląd na Tsunę i jego Strażników. Jak miałaby im wyjaśnić, że wcale nie mówi do siebie? Nie obiecała im opowieści już dzisiaj, a chciała, żeby wszyscy usłyszeli ją w tym samym momencie. To było ważne.
Dość sprawnie uporali się z oboma projektami. Pozostało tylko przepisać wersję ostateczną na czysto. Zanim jednak to się stało, Gokudera spojrzał na Aki. Naprawdę nie chciał jej o nic prosić, żeby nie poczuła nad nim władzy, ale chyba nie miał wyboru.
– Po prostu zapytaj – poradziła, domyślając się, co mu chodzi po głowie.
Tsuna chciał przekonać Strażnika Burzy do rezygnacji z tego pomysłu, ale dziewczyna przyłożyła mu palec do ust, by nie przeszkadzał.
– Zamienisz się ze mną partnerem do projektu? – wydusił z siebie Gokudera.
– Skoro naprawdę ci na tym zależy, nie mam przeciwwskazań – uśmiechnęła się do niego. – A wy? – spojrzała na Tsunę i Takeshiego.
Obaj pokręcili głowami, chcąc mieć to już za sobą. Sawada wątpił, żeby Hayato tak łatwo się poddał, ale udało mu się wznieść ponad uprzedzenia wobec dziewczyny. Szkoda tylko, że jedynie chwilowo.
– W końcu – prychnął.
– Ale nie zawsze będę ci ustępować – odparła.
Przed nimi jeszcze długa droga, nim przestaną ze sobą walczyć.

~ • ~

– Gokudera – zagrzmiał nauczyciel. – Nie możesz sobie ot tak zmieniać partnerów.
Najwyraźniej mężczyźnie nie spodobała się ta niewielka zamiana, której dokonali. Hayato nic sobie z tego nie robił, choć mógł mieć z tego powodu kłopoty. Już samo jego lekceważące wszystko i wszystkich zachowanie nie przysparzało mu sympatii nauczycieli.
– Przepraszam, to moja wina – odezwała się Aki, wstając. – Poprosiłam Hayato o zamianę partnerów. Takeshi mieszka bliżej mnie niż Tsuna, więc sądziłam, że to ułatwi wszystkim sprawę. Przepraszam, że tego nie zgłosiłam.
Gokudera spojrzał na nią z zaskoczeniem. Nie spodziewał się, że dziewczyna wstawi się za nim. To było do niej niepodobne. Zresztą Sawada i Yamamoto również byli w szoku na tę sytuację. Co rusz pokazywała im inną stronę siebie.
Nauczyciel westchnął, słysząc przeprosiny Aki. W takim wypadku nie mógł potraktować ich zbyt ostro i ukarać, ale też nie może pozostawić ich bez reprymendy, bo inaczej inni uczniowie również będą robili, co chcieli.
– Cała wasza czwórka weźmie za to odpowiedzialność – zapowiedział.
– Oczywiście, to się więcej nie powtórzy.
– Mam nadzieję, że przynajmniej porządnie odrobiliście tę pracę. Siadać.
Gokudera rzucił Aki nieme „dzięki” i nawet się przy tym nie skrzywił, choć obawiał się, czego dziewczyna zażąda w zamian. Nie ufał jej ani odrobinę, ale przynajmniej nie musiał wysłuchiwać kolejnego nudnego wykładu, który nic go nie obchodził.
Aki uśmiechnęła się pod nosem, słysząc rozmowę pomiędzy Wolami Pierścieni. Pierwsi Strażnicy dobrze znali tę jej zagrywkę. W końcu ktoś padł jej ofiarą. Dziewczyna nigdy nie żądała niczego w zamian, co stawiało tę osobę w dość nieciekawej sytuacji. Nikt nie chciał mieć długu, którego nie mógł spłacić.
– Jesteś dla niego naprawdę okrutna – stwierdził G, opierając się o jej ławkę.
Posłała mu niewinne spojrzenie. Nie odezwała się, nie chcąc, by Tsuna siedzący tuż przed nią czegoś nie usłyszał. Zresztą powinna chociaż udawać, że uważa na lekcji. Może dlatego Wole Pierścieni zostawiły ją w spokoju aż do przerwy, którą dziewczyna spędziła na dziedzińcu w cieniu jednego z drzew.
– Coraz bardziej się z nimi zżywasz – zauważył G.
– Jesteś zazdrosny?
– Raczej im współczuję – odparł.
Aki nadepnęła mu na stopę, korzystając z tego, że stał za jej plecami i ją przytulał.
– Naprawdę nie wiem, gdzie się podziała tamta dobrze ułożona dama – drażnił się z nią dalej.
– Naprawdę nie wiem, gdzie podział się ten miły i uprzejmy Strażnik Burzy – sparafrazowała go.
– To zabolało – stwierdził.
– Bo miało. Naprawdę nie wiem, dlaczego z wami, burzowymi, zawsze jest jakiś problem.
– Taki ich urok – odparł Giotto. – Lubiłabyś ich, gdyby byli inni?
Aki naburmuszyła się, wiedząc, że Primo właśnie złapał ją w pułapkę. Był przy tym nadal miły i uprzejmy.
– Jesteście okrutni – stwierdziła. – Już nie jestem maskotką, którą trzeba ze wszystkiego wyręczać.
– Nadal jesteś naszą Aki – uśmiechnął się Giotto.
Dziewczyna wyswobodziła się z ramion Woli Pierścienia Burzy i ruszyła w kierunku szkoły. Nie chciała, by wyczytali z jej twarzy uczucia, które właśnie się pojawiły. Primo umiał z niej czytać jak z otwartej księgi.
– Wracam na lekcje – oznajmiła jedynie.
Nie wiedziała, że z góry ktoś uważnie obserwuje jej sylwetkę. Zaczynał rozumieć coraz więcej…