Tagi

Cukiernia była dziś dość tłoczna, a to za sprawą promocji oraz pojawienia się limitowanego ciasta, którego każdy chciał spróbować. Gdzieś w tym tłumie zniknęły Kyoko i Haru, by kupić łakocie w ramach „Dnia Przyjemności” – ustaliły go wspólnie, gdy odkryły, że podobnie podchodzą do pewnych spraw. Dość szybko się zaprzyjaźniły i teraz wiele rzeczy robiły razem.
Aki czekała na zewnątrz. Towarzyszyła im dzisiaj w trakcie zakupów, chcąc skłonić je do pomocy. Teoretycznie miała spędzić z nimi trochę czasu tak dla niepoznaki, nawet jeśli nie miały tego świadomości, należały do Dziesiątego Pokolenia i mogła poświęcić im trochę swojej uwagi. Decimo się to spodoba, o ile będzie pamiętać, żeby nie wspominać o mafii. Jednak prawdziwy powód może nie przypaść mu do gustu. Aki chciała trochę wykorzystać dziewczyny. Nie na tyle, by sprowadzić na nie niebezpieczeństwo, ale nieświadomie miały pomóc jej osiągnąć cel.
Przemyślała to dobrze. Nie lubiła narażać innych bezmyślnie na niebezpieczeństwo, to nie było w stylu Vongoli. Jednak wiedziała, że tylko do nich może się zwrócić w tej sprawie. Potrzebowała tych dwóch niewinnych dziewcząt, których oczy nie widziały okropieństwa świata. Tylko im mogła powierzyć to zadanie.
– Wybacz, że tak długo to trwało – usłyszała Kyoko.
Obie były uśmiechnięte i zadowolone z siebie. Najwyraźniej polowanie na smakołyki się powiodło.
– Macie wszystko? – zapytała.
– Tak. Na pewno nie chcesz nic kupić? Ciastka tutaj są cudowne – rozmarzyła się Haru.
Aki uśmiechnęła się. Gdzieś zatliło się wspomnienie o słabości do słodyczy, ale je zignorowała. Nie było teraz potrzebne, choć sprawiło jej przyjemność.
– Nie, nie jem zbytnio słodyczy – wyjaśniła.
– Nie lubisz ich?
– Lubię, ale odzwyczaiłam się od nich. To raczej sporadyczne urozmaicenie mojej diety. Nie przejmujcie się tym – uśmiechnęła się promiennie. – Chodźmy.
Haru zaprosiła je do siebie, żeby zrobić herbatę do tych wszystkich ciastek, które kupiły. Dzięki temu Aki miała pewność, że nikt nie doniesie Tsunie, co kombinuje. U Sasagawów rozmowa mogłaby zostać podsłuchana, a wątpiła, żeby Ryohei dał sobie to spokojnie wytłumaczyć. Za wszelką cenę chciał trzymać Kyoko z daleka od niebezpieczeństwa i mafii. Nie zdawał sobie sprawy, że już są w to wszyscy wplątani i kiedyś będą musieli powiedzieć dziewczynom. Aki wierzyła, że Kyoko i Haru zrozumieją sytuację i będą ich wspierać na tyle, na ile pozwalają ich możliwości. Są mądre i silne. Silniejsze niż się chłopakom wydaje. Lecz o tym będą musieli się dopiero przekonać.
– Ładnie tu. Tak dziewczęco – zauważyła, rozglądając się po pokoju Haru.
– Dziękuję.
– Aż czuję się zazdrosna.
– Twój pokój nie jest dziewczęcy? – zapytała Haru.
– Nie, u mnie jest bardziej ascetycznie – wyjaśniła. – Niedawno się przeprowadziłam, więc jakoś nie było okazji.
– To może następnym razem pomożemy ci znaleźć jakieś dekoracje? – zaproponowała Kyoko.
– Nie trzeba. I tak rzadko tam przebywam, ale dziękuję za dobre chęci – uśmiechnęła się ciepło Aki i skosztowała ciasta. – Rzeczywiście pyszne.
– Mówiłam.
– Pewien łasuch, którego znam, nie mógłby się oprzeć – zaśmiała się. – Aż sobie wyobrażam jego minę.
– To może zaprosimy go na następny „Dzień Przyjemności”?
– To niemożliwe. Teraz jest bardzo daleko stąd.
– Szkoda.
Aki zaśmiała się i położyła dłoń na ramieniu nieco rozczarowanej Haru.
– Zjadł w swoim życiu tyle ciastek, że na całą wieczność mu wystarczy, ale możemy następnym razem zaprosić też chłopaków i podzielić się z nimi.
– Zgoda.
Aki przyglądała im się z uwagą. Na początku ich znajomości uznała je za dzieciaki o dość płytkich zainteresowaniach i charakterach. Jednak się myliła. Te dwie miały w sobie iskierkę, która mogła wiele zmienić. Były trochę do niej podobne. Do niej starej. Z pewnością już dostrzegły, że wydarzenia wokół Decimo to nie beztroska zabawa. Nie wiedziała, ile dokładnie wiedzą, nie zapytała o to, by nie naprowadzać rozmowy na te tory. One same nie pytały, zachowując się normalnie. Ktoś mógłby uznać to za przejaw głupoty, ale Aki wiedziała, że w tym tkwi pewna siła. Były łączem szefa i Strażników z normalnym życiem, dzięki któremu pamiętali, by wrócić. Uosobieniem świata, który zdecydowali się chronić. Właśnie dlatego były potrzebne takie, jakie są. Na tej płaszczyźnie rozumiała prośbę Tsuny, by nic im o Vongoli nie mówić.
Z tego też powodu postanowiła wciągnąć je w tę jedną sprawę. Wiedziała, że musi zapewnić im bezpieczeństwo, inaczej straci zaufanie szefa, ale to było ryzyko, które należało podjąć.
– W sumie to mam do was pewną prośbę – powiedziała. – Oczywiście możecie mi odmówić i się wycofać w każdej chwili, ale liczę, że mi pomożecie.
– Zrobimy, co się da – odparła Haru.
– Najpierw mnie wysłuchajcie, potem zdecydujecie.
Obie dziewczyny pokiwały głowami uważne i zdeterminowane. W ich oczach Aki już stała się osobą, która radzi sobie z wieloma sprawami samodzielnie, jest dojrzała i silna, choć czasami jej zachowanie było dla nich niezrozumiałe.
– Jest pewna dziewczynka, młodsza od was, z którą próbuję się zaprzyjaźnić. Ma dobre serce i jest bardzo miła, ale też chorobliwie nieśmiała. Wcześniej została odrzucona przez wielu ludzi, więc jest trochę nieufna. Chciałabym, żebyście mi pomogły się nią zaopiekować i pokazały jej, że dla niej też jest miejsce na świecie.
Haru i Kyoko wymieniły spojrzenia i wstały.
– Więc chodźmy – powiedziały jednocześnie.
– Już nie dzisiaj. Zrobiło się późno, a Chrome mieszka daleko. Poza tym nie chcę jej zaskakiwać nagłym pojawieniem się kogoś jeszcze. Może powinnyśmy najpierw spotkać się w jakimś spokojnym miejscu?
Nie mogła zabrać ich do Kokuyo. To było niebezpieczne, bo nie wiedziała, jak zareagowaliby przyboczni Mukura. Mogłoby im się nie spodobać, że je przyprowadziła, a Tsuna wściekłby się z całą pewnością. Nie zamierzała go denerwować.
– To może w parku? Jest tam kilka spokojnych miejsc, w których mogłybyśmy posiedzieć i porozmawiać – zaproponowała Kyoko.
– Świetnie. Dałybyście radę jutro?
– Tak.
– To super. Jutro rano powinnam wiedzieć, czy Chrome przyjdzie, więc dam wam znać.
– Dobrze.

~ • ~

Przerwa sprawiła, że uczniowie mogli się rozluźnić i przez kilka minut myśleć o czymś innym niż nauka. Tsuna nie był w tym osamotniony. W tej chwili zbierał się na odwagę, by zaprosić Kyoko do wspólnego zjedzenia drugiego śniadania. Słabo mu to jednak szło, bo wciąż się wahał.
– Tsuna, zjemy razem? – przy jego ławce znalazł się Yamamoto.
Ta chwila odwrócenia uwagi wystarczyła, by Kyoko wyszła wraz z Haną na dziedziniec. Kolejna szansa stracona, a Sawada został skazany na swych Strażników.
– Chciałeś zaprosić Sasagawę? Wybacz.
– Nic się nie stało.
Aki zachichotała, dostawiając sobie krzesło pomimo piorunującego spojrzenia Gokudery.
– Widziałaś? – zapytał Tsuna.
– Siedzę tuż za tobą, Decimo. Musiałabym być ślepa. Naprawdę nie powinieneś się wahać – uśmiechnęła się ciepło. – Bo potem może być za późno.
– Nawet mnie tak nie strasz – jęknął.
– To niestety smutna prawda – spojrzała gdzieś w przestrzeń. – Jeśli kogoś kochasz, należy mu tu powiedzieć. Nieważne, czy zostaniesz wyśmiany, odrzucony czy sądzisz, że nie wypada, bo dzielą was jakieś uprzedzenia czy zasady.
Przez moment atmosfera stała się jakby cięższa, a w oczach Aki pojawił się smutek. To, co powiedziała, brzmiało tak prawdziwie, że trudno było temu zaprzeczyć. Jakby dziewczyna doskonale wiedziała, o czym mówi.
– O czym rano rozmawiałyście z Kyoko? – Tsuna zmienił temat.
– A takie tam babskie sprawy – uśmiechnęła się promiennie. – Powinnam być w dobrych stosunkach ze wszystkimi twoimi bliskimi, choć oczywiście Strażnicy są sprawą nadrzędną.
– Ale nie mówiłaś dziewczynom o Vongoli? – zapytał.
– Ani słowa. Mamy inne tematy do rozmowy – zapewniła.
– Całe szczęście.
– Jeszcze jeden problem – mruknął Gokudera.
Aki uniosła brew w uprzejmym, choć niemym pytaniu. Chyba wiedziała, co zaraz usłyszy.
– Kobiety są irytujące i hałaśliwe. Ciebie to też dotyczy – warknął na nią.
Aki wymieniła spojrzenie z G. Oboje mogli zapytać, kto go tego nauczył. Wola Pierścienia Burzy odpowiedziała jedynie wzruszeniem ramionami.
– Nie da się nie zauważyć, że jestem kobietą – odparła. – Chyba że masz jakieś wątpliwości.
Tylko prychnął i skrzywił się na piski dziewczyn stojących w drzwiach. Hayato należał do najbardziej popularnych chłopaków i wiele uczennic próbowało zwrócić jego uwagę. Żadnej się to nie udało. Nic dziwnego, skoro miał takie poglądy.
– Mnie tam nie przeszkadzają – odezwał się Yamamoto. – Są miłe. Nawet czasami dzielą się jedzeniem.
– Przez żołądek do serca – zaśmiała się Aki.
Takeshi też nie mógł narzekać na brak powodzenia u płci przeciwnej. Dobrymi wynikami w sporcie i przyjaznym charakterem podbił niejedno serce, choć też nie myślał jeszcze w takich kategoriach. Pewnie minie jeszcze parę lat, nim pojawi się ta pierwsza wybranka.
Aki uśmiechnęła się na tę ich nieporadność w stosunku do kobiet. Aż ją korciło, by udzielić im kilku lekcji. Nie powstrzymywało jej nawet surowe spojrzenie G, Wole Pierścieni wiedziały już, co jej chodzi po głowie.
– W sumie to całkiem urocze – stwierdziła. – Tam mało jeszcze wiecie o kobietach, a ty to już w ogóle nie wiesz, jak z nimi postępować, Hayato. Cóż, jesteś jeszcze dzieckiem.
– Jestem Strażnikiem i nie mam czasu na takie bzdury – warknął.
Machnął ręką na grupkę w drzwiach, która zareagowała dość entuzjastycznie w przeciwieństwie do Gokudery. Nieważne, jak bardzo je ignorował, i tak choć kilka kręciło się w pobliżu. Nie miał pojęcia, jak się ich pozbyć. Zresztą z Aki miał ten sam problem.
– Jedno drugiego nie wyklucza – odparła. – Ale wiesz, są dwa sposoby, żeby te dziewczyny spod drzwi dały ci spokój.
– Niby jakie? – zapytał sceptycznie.
– Pierwszy to poświęcenie im odrobiny uwagi. To je uspokoi i nie będą tak za tobą biegać.
– Nie ma takiej możliwości – warknął.
Sama myśl o tym wprawiała go we wściekłość. Nie zamierzał poświęcać tym dziewczynom ani chwili swojego czasu. Były ważniejsze rzeczy od tych piszczących, irytujących dziewuch. Zresztą nie wierzył, że to coś zmieni. Prędzej przyciągnie je bardziej, a na to pozwolić nie zamierzał.
– W takim razie pomoże ci tylko drugi sposób – uśmiechnęła się psotnie. – Inaczej nie widzę nadziei.
– Niby jaki?
Aki nachyliła się nad nim i pocałowała go w policzek.
– Taki – odparła, wracając na miejsce.
Reakcja była natychmiastowa. Dziewczyny w drzwiach zajęczały żałośnie. Nie słyszały treści rozmowy, więc łatwo było wywnioskować, że tę dwójkę coś łączy.
Natomiast Gokudera zrobił się czerwony i gwałtownie podniósł się z miejsca.
– Co to miało być?! – wrzasnął na rozbawioną Aki. – Co ty wyprawiasz?!
Dziewczyna zaczęła się śmiać na taką reakcję. Przecież to był jedynie niewinny buziak w policzek, a krzyczał, jakby zrobiła mu dużo więcej.
– To się nazywa pocałunek, Hayato – odparła. – Uroczy z ciebie dzieciak, kiedy się tak rumienisz.
Gokudera niemal zagotował się ze wściekłości. Znowu go okpiła. Aż go ręce świerzbiły. Przeklęta dziewucha.
Miny Pierwszego Pokolenia też były nieco rozbawione, ale byli już przyzwyczajeni do tego, co Aki potrafiła zrobić młodym Strażnikom. Lubiła psocić, choć wyglądała tak niewinnie.
– Diabeł z ciebie wychodzi, aniele – westchnął G.
Aki rozbawiło to jeszcze bardziej. Zupełnie przestała się przejmować miotającym przekleństwami Gokuderą. Podniosła się z miejsca i pocałowała w czoło najpierw Yamamoto, a potem także Sawadę. Też zrobili się cali czerwoni.
– Żebyście się nie czuli poszkodowani – wyjaśniła.
Giotto jedynie pokręcił głową. Chyba skazał młodą Vongolę na naprawdę ciężki los.

~ • ~

Trudno było powiedzieć, co Chrome myślała o pomyśle Aki, by poznać ją z Kyoko i Haru. Po krótkim wahaniu kiwnęła głową, zgadzając się. Może pomyślała, że jest to winna złotookiej, skoro ta poświęca jej tyle uwagi. Może nie potrafiła odmówić zaproszeniu. A może jednak chciała mieć kogoś jeszcze prócz Chikusy i Kena w realnym świecie. Do tej pory czuła się chyba dość osamotniona, a tego Aki dla niej nie chciała. Vongola miała wypełnić tę pustkę, dać jej nowy początek. Owszem, Mukuro już zaczął zmieniać coś w życiu Chrome, ale to dziewczynka dzierżyła Pierścień Mgły. Poza tym Rokudo nie był jednoznaczny i oznaczał ryzyko. Potrzebował Chrome, dopóki tkwił w więzieniu Vindice. Tylko to skłoniło go do pomocy Vongoli. Była jeszcze kwestia postrzegania Decimo jako celu, ale chwilowo nie było to takie ważne. Jeśli zostanie uwolniony w jakikolwiek sposób, Chrome nie będzie mu już potrzebna. Ryzykownie byłoby zakładać, że wtedy się jej nie pozbędzie.
Można było myśleć, że Aki postępuje dość podobnie. Przybyła do Chrome jako do tej, która nosi jeden z Pierścieni Vongoli. To był jedyny powód. Gdyby Dokuro straciła Pierścień Mgły, byłaby już niepotrzebnym elementem? Strażnicy byli czymś więcej niż posiadaczami Pierścieni. Vongola nie traktowała jak zabawki swych bliskich nawet pomimo grzechów, które popełniła. Raz wybrany Strażnik nie zostanie bez niczego chyba, że odejdzie sam bądź dopuści się zdrady.
Aki rozumiała Chrome. Wiedziała, czym jest samotność i odrzucenie. Jak trudną drogą jest otwarcie się na innych i obdarzenie ich zaufaniem. Rozumiała strach przed zranieniem, bezsilność i zależność od innych. Przebyła podobną drogę, ale paradoksalnie nie potrafiła poprowadzić nią innych. Wspomagała się tym, co miała.
Kyoko i Haru czekały w umówionym miejscu. Gdy tylko dostrzegły Aki, zaczęły machać z uśmiechami na twarzach. Złotooka spojrzała na Chrome.
– Gotowa? – zapytała.
Dziewczynka kiwnęła głową. Nadal była trochę niepewna wobec tego, ale się nie wycofała. Aki przyjęła to z dozą szacunku. Wyglądało na to, że Strażniczka Mgły ma w sobie odrobinę duszy wojownika. Należy ją tylko wydobyć spod nieśmiałości.
– To dobrze. Powiedz, jeśli będziesz chciała wracać.
Kolejne kiwnięcie, na które Aki się uśmiechnęła. Wzięła za nią odpowiedzialność i nie pozwoli, aby spotkała ją jakaś przykrość. Pragnęła zapewnić jej szczęśliwą przyszłość.
– Wybaczcie, że musiałyście czekać – powiedziała Aki.
– W porządku. Dopiero przyszłyśmy.
– Kyoko, Haru, poznajcie Chrome. Chrome, poznaj Kyoko i Haru.
Dokuro przywitała się z nimi cicho i niepewnie. W zamian została obdarzona ciepłymi uśmiechami. Sasagawa i Miura wiedziały, że mają się nie spodziewać cudów, ale to ich nie powstrzymało przed zachowywaniem się jak na co dzień.
– Pomyślałyśmy, że jest dobra pogoda na piknik – odezwała się Haru. – Przygotowałyśmy jedzenie.
– To miłe.
Koc rozłożyły pod jednym z drzew. Obie dziewczyny nieźle dawały sobie radę z prostymi potrawami, które nadawały się na taką okazję. Trochę onieśmielało to Chrome, ale nikt jej do niczego nie zmuszał. Praktycznie przez cały czas milczała, odezwała się ledwo parę razy, odpowiadając na pytania. Jednak z czasem coraz śmielej patrzyła na dziewczyny i częstowała się smakołykami. Aki też nie nakłaniała jej do niczego, pozornie szybko tracąc nią zainteresowanie. Jednak cały czas obserwowała ją kątem oka. Wiedziała, że jedno takie spotkanie nie zmieni wszystkiego, to miał być zalążek, który z czasem się rozwinie w prawdziwą przyjaźń.
– Kyoko! Haru!
Pomiędzy nimi pojawił się Strażnik Błyskawicy Decimo z szerokim uśmiechem na ustach.
– Aki! Miałaś mi przynieść słodycze – wskazał ją palcem. – Przyjmę je teraz.
– Lambo, tak nie wolno – skarciła go I-Pin, zatrzymując się obok.
– Wybacz, Lambo, ale nie mam ich przy sobie. Przyniosę ci je jutro, dobrze? – uśmiechnęła się.
– Obiecujesz?
– Obiecuję.
Oprócz maluchów w parku pojawili się również Fuuta i Bianchi. Ta, widząc Chrome, zmarszczyła brwi. Poznała już Aki, od Reborna wiedziała o jej zadaniu, ale to nie do końcu jej się podobało.
– Aki, możemy porozmawiać na osobności? – zapytała.
– Jasne.
Położyła dłoń na ramieniu Chrome, zapewniając, że zaraz wróci. Wraz z Bianchi odeszła na kilka kroków tak, aby reszta nie słyszała treści rozmowy. To nie było przeznaczone dla ich uszu.
– Czy Tsuna o tym wie?
– Jeszcze mu nie mówiłam.
Trujący Skorpion zmarszczyła bardziej brwi. Reborn mówił o Aki tonem, który sugerował, że nie przepada za tą dziewczyną, choć szanował jej pozycję jako korepetytora wysłanego przez Dziewiątego.
– Nie spodoba mu się, jeśli narazisz dziewczyny na niebezpieczeństwo.
– Jestem świadoma, że Decimo może mieć obawy co do tego, ale nie zamierzam ściągać niebezpieczeństwa ani na Kyoko i Haru ani na Chrome. Temat Vongoli nie padnie. Wiesz o przeszłości Chrome?
– Reborn wspominał o tym kiedyś.
– Chcę jej dać „ciepłe miejsce”. Wiem, że przez związek z Mukurem jest przez resztę postrzegana trochę zbyt ostrożnie i podejrzliwie. Ona sama jest dość nieśmiała. Chcę, żeby miała dom, rodzinę, przyjaciół.
Bianchi zrozumiała. Nie mogła dłużej tego potępiać, choć nadal widziała pewne ryzyko. Trudno było jej zaufać Chrome. Aki miała rację, sama patrzyła na dziewczynkę przez pryzmat Mukura, a to nie powinno się zdarzyć. Byli dwoma odrębnymi osobami.
– Po prostu powiedz o tym Tsunie – poprosiła. – Lepiej, żeby dowiedział się od ciebie niż kogoś postronnego.
– Rozumiem. Tak zrobię.
– Kyoko i Haru to dobre dziewczyny. Z pewnością się nią zaopiekują.
Aki uśmiechnęła się ciepło. Bianchi szybko zrozumiała jej intencje i może nawet wspomoże ten plan. Po prostu troszczyła się o Sasagawę i Miurę. Nie chciała, aby stała im się krzywda.
W końcu nadszedł czas pożegnania. Bianchi z dzieciakami i dziewczynami poszły w jedną stronę, Aki z Chrome w drugą. Złotooka odmówiła większej kompanii, wiedząc, że będzie lepiej nie prowadzić reszty do Kokuyo. Raz, że nie było to miejsce dla nich, dwa, Kakimoto i Joshima nie byliby zachwyceni gośćmi.
– Zmęczona? – zapytała.
– Trochę.
– Zadowolona?
Dziewczynka kiwnęła głową. Chwilę później na jej miejscu pojawił się Mukuro. Dobrze, że w pobliżu nikogo nie było. Lepiej, żeby nikt nie widział takiej „magicznej sztuczki”.
– Próbujesz przekabacić Chrome na swoją stronę? – zapytał.
– Jesteś przeciwny, by miała przyjaciół? – odparła, patrząc na niego kątem oka.
– Kufufu. Naprawdę mnie zadziwiasz, Aki. Czy może Eleno Salvatore?
Nie pokazała po sobie zaskoczenia. Wiedziała, że Rokudo jest dobrze poinformowany co do jej tożsamości. Musiał mieć jakiś punkt zaczepienia w Vongoli albo zdobył te informacje w inny sposób, o który go nie podejrzewała.
– Nieładnie grzebać w cudzej przeszłości, Mukuro – zauważyła. – Elena Salvatore została zamordowana, zanim dotarła do Włoch. Moje imię to Aki.
– Czyżbyś poczuła się urażona? – zapytał z ironią. – Lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia.
– Grzebiesz zbyt głęboko – odparła spokojnie. – O tym przybyłeś porozmawiać?
– Nie zabieraj Chrome z mojego zasięgu – brzmiało to raczej jak stwierdzenie bądź polecenie niż prośba.
– Sądzę, że dla mnie nie jest to możliwe. Pragnę jedynie, aby Chrome była szczęśliwa. Zabronisz jej tego?
Spojrzała mu w oczy. Nie obawiała się go, a on jej nie lekceważył. Pomiędzy nimi była pewna fascynacja. Oboje byli siebie ciekawi. Mimo informacji, które mieli o tym drugim, nie grali w zbyt otwarte karty.
– Zmieniasz się nieustannie jak pogoda – zauważył. – Łączysz w sobie wszystkie elementy, choć do Nieba ci daleko.
– Nigdy nie będę Niebem, bo to ono nadaje mi sens. Jak pozostałym elementom. Tak już ułożono ten świat.
– Nie skrzywdź Chrome. Inaczej pozbawię cię sensu – ostrzegł.
– Jak groźnie.
Lecz jego już nie było. Chrome wsparła się na jej ramieniu jak zwykle nieco osłabiona po takiej wizycie. Ani nie miała pewności, czy wie, o czym rozmawiała z Mukurem, ale to nie było ważne. Co prawda nie spodziewała się tak otwartej groźby, ale najwyraźniej Rokudo starał się ją sprawdzić na wszystkie sposoby. Nawet te najprostsze. Jednak Aki nie zamierzała zmieniać niczego, co sobie ustaliła.