Tagi
Leniwe popołudnie zostało przerwane bluzgiem przekleństw, którego autorem niewątpliwie był G. Wszyscy w rezydencji wiedzieli, co to oznacza, a ci, którzy mieszkali bądź pracowali tu zbyt krótko, szybko zostawali uświadomieni, dlaczego należy wtedy czym prędzej schodzić z drogi rozwścieczonej Prawej Ręce.
Nic więc dziwnego, że G nie mógł uzyskać potrzebnych mu informacji, skoro wszyscy się pochowali. A to wkurzało go jeszcze bardziej, co nie zachęcało nikogo do wyjścia. I koło się zamykało.
G wpadł do bawialni, w której zastał jedynie Lampa wygodnie wyłożonego na szezlongu. Szturchnął kolanem młodszego chłopaka, wyrywając go z drzemki. Zielone oko wyjrzało zza powieki z niezadowoleniem.
– Gdzie jest Primo? – warknął G.
– Nie wiem. Wyszedł stąd z Aki już jakiś czas temu.
Lampo wiedział, że lepiej nie zadzierać z Prawą Ręką, gdy ten ma niemal zwierzęcą furię wypisaną na twarzy. To zawsze źle wróżyło.
– Mówili, dokąd idą? Czytaj dalej